Strony

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 6 Wyprawa na ulicę Pokątną

SADIE
Wczoraj wszystko jeszcze było całkiem normalnie. Jeżeli życie egipskiego maga jest normalne. Było spokojnie do momentu gdy dostaliśmy ten głupi list. Na dokładkę jeszcze ten chłopak, który wyglądał jak Anubis. Później chyba wiecie co się stało. Ale wracając do tematu. Po śniadaniu wszyscy byli gotowi do drogi na ulicę Przekątną albo Pokątną. Chyba Pokątną. Choć nie jestem pewna. Znowu zmieniam temat. Ponownie wracając do ulicy "Chyba Pokątnej". Mam już jej po dziurki w nosie!!! Po prostu wybieraliśmy się na zakupy. Wreszcie pozbyłam się tej Sami-wiecie-której-ulicy! Kiedy wszyscy byli gotowi do drogi pani Weasley powiedziała, że będziemy podróżować jakimś Proszkiem Fiuuuuuuuuuuu!!! (ja tylko cytuję, naprawdę tak powiedziała). Podróżowałam portalem z piasku, łódką przywiązaną do hipogryfa Świra, byłam burzową chmurą i tak dalej ale nigdy nie Proszkiem Fiuuuuuuuuuuu!!!. A w ogóle, jak się nim podróżuje? To pytanie zostało bez odpowiedzi dopóki pani Weasley nie zniknęła w zielonych kłębach dymu w ich własnym kominku. Umiarkowanie przerażona (w końcu niecodziennie widzi się nie- egipskich- magów znikających we własnym palenisku) wsadziłam tam całą głowę i zwróciłam spojrzenie w komin oczekując, że kobieta się tam ukryła jak jakiś dziwny Święty Mikołaj.
- Jest tam pani??? Pani Weasley???
A wszyscy czarodzieje wybuchli śmiechem. Kiedy wszyscy się wyśmiali, Lupin odezwał się:
- Nigdy nie podróżowałaś Proszkiem Fiu?
Zaprzeczyłam ruchem głowy. Oni i one ponownie wybuchli salwą śmiechu. A Lupin powiedział:
- Pewnie u was w Ameryce podróżuje się inaczej. Trzeba wejść do kominka, wziąć garść tego zielonego proszku i rzucić go na ziemię, mówiąc wyraźnie " na Pokątną". I tyle.
Czyli ulica Pokątna ! Ciekawe jakie to jest uczucie...
-Trzymajcie łokcie blisko siebie. Nie wychodźcie zbyt szybko, musicie zobaczyć Molly.- powiedział pan Weasley.
- Dobra.- powiedziałam niezbyt pewna. Weszłam do tego kominka, wzięłam garść tego proszku i powiedziałam wyraźnie" Na Pokątną" rzucając proszek na ziemię. Nagle otoczyły mnie zielone płomienie. I znalazłam się w zupełnie innym kominku. Zobaczyłam panią Weasley stojącą niedaleko. Po mnie z kominka wyszło jeszcze kilka innych osób. Byliśmy na zatłoczonej ulicy pełnej sklepów z dziwnymi rzeczami. Pani Weasley stała spokojnie jakby wcześniej nie spłonęła we własnym palenisku.
- No, to idziemy na zakupy.- rzekła.- Chodźmy.
Najpierw weszliśmy do księgarni "Esy Floresy", gdzie zakupiliśmy wszystkie potrzebne książki. Zaczęłam sią  zastanawiać jak naprawdę poznali się Percy i Carter. To co wtedy powiedział ten cały Percy było ewidentnie nieprawdą. Czuję, że za tym kłamstwem ukrywa się jakaś niezwykła tajemnica. Muszę się tego dowiedzieć! Wracając do zakupów: po księgarni wybraliśmy sią do sklepu ze zwierzętami. Wybrałam kota, a Carter sowę. Później rozdzieliliśmy się, bo czarodzieje potrzebowali zbroi, a my różdżek. Ja dostałam różdżkę z włóknem z serca smoka i jesionem. Kto dodaje włókna z serca smoka do różdżek? Olivander. Jeszcze kociołek, miotła... I kilka innych rzeczy, których nie pamiętam. To chyba pominę bo zanudzę was na śmierć.